Blog dla ludzi z wartościami, dla ludzi poszukujących wartości.
Ja też posiadam i szukam wartości.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Ksiądz - wróg publiczny nr 1.

Ze strachem przyglądam się rozwojowi postawy antyklerykalnej w naszym kraju. Dawne, sporadyczne obrażanie księży w gronie znajomych przeradza się w publiczne wyszydzanie, potępianie, a przede wszystkim wytykanie wad, które są jakby domeną polskiego kapłaństwa.
Duchowni mają coraz większy problem z utrzymaniem liczby wiernych, którzy wyfrunęli gdzieś, niesieni przez skrzydła materializmu. Szerzenie w opinii publicznej haseł o bogactwie finansowym KK, prowokuje do pogłębiania nastrojów antykościelnych. Księża nie są już naszymi pośrednikami w drodze do Chrystusa, a zwykłymi biznesmenami, robiącymi wielkie pieniądze na zaślepionych groźbą pójścia do piekła staruszkach.
Kolejne doniesienia o kapłanach-pedofilach zmniejszają zaufanie do instytucji, jaką jest Kościół. Jego stanowisko w sprawie in vitro to największa bolączka, z którą muszą zmierzyć się środowiska lekarzy i większa część obecnego sejmu. Rzekome przyzwolenie papieża na używanie prezerwatywy, które krążyło ostatnimi tygodniami w internecie, stało się sensacją na skalę międzynarodową.
Religia zakazów zwyczajnie nie podoba się ludziom, którzy od życia chcą czerpać przyjemności i szukają wygody, a nie komplikowania sobie codzienności. To skłania do kierowania pod adresem kapłanów oszczerstw i plucia Kościołowi w twarz.

Na kazaniach wolno mówić tylko ogólnie, bez wytykania ludziom grzechów, bo przecież wiara jest prywatną sprawą człowieka. Spowiedź powinna ograniczyć się do wypowiedzenia formułki podczas mszy, a wspólne mieszkanie przed ślubem nie powinno być traktowane jako grzech.
Zaraz zaraz, coś jest nie tak! Wierzymy w końcu w Chrystusa, czy tworzymy sobie własną religię dostosowaną do potrzeb i upodobań?
Dlaczego rzekomi ateiści sieją tak wielką nienawiść wobec księży katolickich, którzy powinni być im przecież obcy? Dlaczego ksiądz kojarzy się wyłącznie z o. Rydzykiem, pieniędzmi i zwykłym zawodem, a nie posługą wobec nas, wiernych?
Ile jeszcze razy wytknie się Kościołowi błędy bez spojrzenia na własne, zapewne zakłamane życie?

2 komentarze:

  1. Mam 25 lat, od 3,5 mieszkam bez slubu z moim narzeczonym. Kiedy wyprowadzilam sie z domu, przestałam chodzic do kościoła, choć wcześniej byłam tam co niedzielę. Nie uważam, że na kazaniach nie wolno wytykać ludziom grzechów, ani nie próbuje nagiąć sobie religii do moich upodobań. Ale jako człowiek wolny dokonuje wyborów takich a nie innch z takich a nie innych powodów. Jesli wchodząc do kościoła czuję się zaszczuta przez ryczącego z ambony księdza, zaraz z tamtąd wychodze. Wielu księży zapomniało o tym, że to nie oni będą nas osądzac - i robiąto bardzo chętnie. Nie chcą pamiętać o tym że nie będziemy rozliczani z tego czy byliśmy co niedziele w kościele ale z tego jakimi ludzmi byliśmy tu, na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  2. jako człowiek wolny dokonuje wyborów takich a nie innch z takich a nie innych powodów
    Moja Droga! Do kościoła chodzi się nie ze względu na księży, ale na obecnego tam Chrystusa. Nie pomyślałaś, że "ryczący z ambony ksiądz" to w rzeczywistości Twoje sumienie, które wydziera się wniebogłosy poruszone głosem kapłana?
    Wychodząc z kościoła szybko je uspokajasz, uspokajasz też siebie - stąd najpewniej niechęć do częstszych odwiedzin tejże Świątyni.

    Po drugie używasz słów wskazujących na to, że też trochę osądzasz. Może to dobry punkt wyjścia do popracowania nad sobą?

    nie będziemy rozliczani z tego czy byliśmy co niedziele w kościele
    Boga nikt nigdy nie widział i nie wiemy dokładnie, z czego będziemy rozliczani. Jedno jest pewne, aby mógł zaistnieć grzech musi istnieć jego świadomość. Skoro więc wiesz (tak zakładam), że brak uczestnictwa we Mszy Świętej (niedzielnej) jest grzechem, to go popełniasz, rezygnując z niej.

    Niepokoi mnie to ostatnie zdanie...

    OdpowiedzUsuń