Blog dla ludzi z wartościami, dla ludzi poszukujących wartości.
Ja też posiadam i szukam wartości.

sobota, 15 października 2011

Nie da się wyrzucić z pamięci widoku zamordowanego dziecka

Dziewczynka leżała wśród gruzów, naga, przykryta stertą worków foliowych, spod których wystawały jedynie chudziutkie, długie nóżki i jasne loki. Dookoła porozrzucane zeszyty, w kącie - zabrudzony krwią tornister. Wyglądała jakby spała, ułożona na boku. W pierwszej chwili nikt się nie zorientował, że morderca rozciął ją od podbrzusza do tchawicy i niemal odciął głowę.
Kilkanaście godzin wcześniej Małgosia wracała ze szkoły do domu. Widział ją sąsiad z osiedla - szła w podskokach, wymachując workiem z kapciami, robiła wielkie balony z gumy do żucia. Wzdłuż asfaltowej drogi szedł za nią chłopak, którego twarz dobrze znała. Miał na imię Wiktor. Mieszkał niedaleko, ale nie chciała z nim rozmawiać, chociaż prosił, by dotrzymała mu towarzystwa, obiecywał ładną pocztówkę i czekoladę. Kiedy mijali stare baraki przy Przyjaciół Żołnierza, chwycił ją i już nie puścił, a ona nie miała sił, by z nim walczyć.
W baraku pełnym śmieci i gruzu budowlanego kazał jej zdjąć futerko, chociaż temperatura spadła do minus 25 stopni.
"Jak już szedłem do niej, to wiedziałem po co idę" - powiedział podczas przesłuchania 17-letni zabójca Małgosi. "Chciałem, by zrobiła mi dobrze, czyli wyjęła ptaszka i poruszała nim. Jak szliśmy po drodze, to powiedziałem jej, że będziemy bawić się w lekarzy. Nie chciała iść, to ją chwyciłem za ramiona i poprowadziłem za sobą. Płakała. Mówiła, że jest głodna. Ptaszkiem ruszała źle, bo nie umiała".
Śpiewała mu piosenki, żeby nie był na nią zły. Ale on miał gdzieś jej piosenki. Kazał dziewczynce przysięgać na życie mamy, że nikomu nie powie o ruszaniu ptaszkiem. Klęczała na śniegu i powtarzała za nim słowa przysięgi. Wciąż płakała, drżąc z zimna i śmiertelnego strachu. "Nie wierzyłem jej przysiędze, więc postanowiłem ją zabić w tym bunkrze" - relacjonował dalej Wiktor N. "Nie wzywała pomocy, bo jej zabroniłem. Jak ją uderzyłem w tył głowy, to krew poleciała. Dwa razy ją uderzyłem. Krew zalała całą twarz, a ona nie krzyczała, tylko płakała". Małgosia wciąż żyła, gdy Wiktor rozcinał jej ciało. Szło powoli, bo nóż był tępy. Przeszkadzało mu, że ruszała oczami, dlatego odciął jej głowę.

FOCUS ŚLEDCZY - wydanie specjalne, październik-listopad 2011